Każdy z nas na coś czeka…
Jedni na ulubiony program w telewizji, inni na mecz ukochanej drużyny, dla jeszcze innych wyjście z pracy jest chwilą, za którą tęsknią i raz po raz spoglądają na zegarek w nadziei, że wskazówki zaczną szybciej pokonywać kolejne punkty w cyferblacie.
Są i tacy, którzy żyją od piątku do piątku, czekając na weekend.
Można spotkać również osoby, które z utęsknieniem wyglądają urlopu, powrotu bliskiej osoby. Można czekać na wyniki badań, na decyzję przełożonych, która zaważy na przyszłości, można czekać na wygraną w totolotka…
Oczekiwanie jest nieodłącznym elementem naszego życia…
I oto rozpoczynamy kolejny Adwent w naszym życiu…
Kolejny czas oczekiwania.
Dlaczego tyle tych Adwentów, pytamy…?
Czy nie wystarczyłby jeden?
Dlatego jest ich tyle, … bo naszemu sercu jeden Adwent nie wystarczy.
Bo nasze serce lubi posiedzieć w ciemności.
Zatem Bóg musi kolejny raz wyprowadzić nas z tych ciemności do swojego światła i przygotować nas na zbliżające się święta narodzenia Światłości Prawdziwej.
W tym świetle, rozpraszającym ciemności grzechu, przyjdzie Chrystus jako: „z wysoka wschodzące Słońce, aby oświecić tych, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki skierować na drogę pokoju”.
Tegoroczny adwent jest bardzko krótki, więc łatwo go przespać… dlatego woła Chrystus:
„Czuwajcie, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie”…
Pytamy więc: co to znaczy: czuwać…?
I podpowiada nam święty Jan Paweł II:
Czuwam to znaczy, że staram się być człowiekiem sumienia. Że tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło. Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawiać, przezwyciężać je w sobie. To taka bardzo podstawowa sprawa, której nigdy nie można pomniejszać, zepchnąć na dalszy plan. Ona jest wszędzie i zawsze pierwszoplanowa. Jest zaś tym ważniejsza, im więcej okoliczności zdaje się sprzyjać temu, abyśmy tolerowali zło, abyśmy łatwo się z niego rozgrzeszali. Zwłaszcza, jeżeli tak postępują inni. (…) Czuwam – to znaczy dalej: dostrzegam drugiego. (…) Czuwam – to znaczy: miłość bliźniego – to znaczy: podstawowa międzyludzka solidarność”.
Na półwyspie Jeziora Como w północnych Włoszech w środku cypla, króluje nad otoczeniem piękny, samotny dom. Mieszka w nim tylko stary ogrodnik. Kiedyś przyszedł do niego dziennikarz, aby zadać mu kilka pytań.
– Jak długo pan tu mieszka? Zapytał dziennikarz
– 24 lata – odpowiedział ogrodnik.
– Ile razy w ciągu tego czasu, odwiedził pana właściciel tej posiadłości?
– 4.
– A ostatnio?
– Ostatnio 12 lat temu.. Bardzo rzadko trafia się tu jakiś gość – odparł ogrodnik.
Dziennikarz popatrzył wokoło i powiedział:
– A ogród i otoczenie są jednak tak zadbane i pięknie utrzymane, jakby właściciel miał jutro przyjechać. Ogrodnik odpowiedział:
– Jakby dziś miał przyjechać…, dziś!
Kochani Parafianie…
Czy pozwolimy Panu Bogu uprawić ogród naszego serca w czasie tegorocznego adwentu?
Czy w ogrodach naszych serc Pan Bóg wyhoduje piękne kwiaty – kwiaty pachnące prawdą, miłością, wiarą i nadzieją? Czy będziemy czuwali nad naszym życiem, czy podejmiemy walkę o dobro w naszym życiu, o otwartość wobec braci i sióstr, o modlitwę, udział w roratach, duchową lekturę, codzienny rachunek sumienia, udział w rekolekcjach parafialnych i spowiedź świętą?
Warto powrócić w tym czasie adwentu do różnych umartwień choćby drobnych, warto uczynić dziś jakieś postanowienie, ale ważne też abyśmy w tym do czego się zobowiążemy byli wierni.
Często będziemy śpiewać w Adwencie: Czekam na Ciebie dobry Boże… Czekam na ciebie Jezu mój mały… Adwent, w który wkraczamy jest darem i zaproszeniem.
Jest okazją do zwolnienia w pędzie codzienności i przemyślenia, czy dobrze wykorzystujemy dany nam czas. To, czy ten czas przeleci nam przez palce, czy sprawi, że nasze serce zostanie ożywione nadzieją spotkania z Chrystusem, zależy wyłącznie od nas.
Więc prośmy… znajdź nas Panie Jezu, w tym Adwencie, w tych naszych ciemnościach i wprowadź do światła, bo w Tobie jest światło, które każdy mrok rozjaśni…
Wasi duszpasterze…